Choceń, 4.X.2014, godz. 16:00
UNIA CHOCEŃ - TŁUCHOWIA TŁUCHOWO 2:2 (1:0)
Bramki dla Unii - Marcin Kolasiński 2 x (24 i 64 - rzut karny)
Wypyszewski (czerwona kartka 62) - H. Żychliński (62 Sawicki), Nejman, Komorowski, Ł. Lewandowski - Jóźwiak, Kolasiński (70 Skórzewski), Młynarkiewicz, T. Lewandowski - Czarnecki (46 Niewiadomski), Olejniczak (87 Ruciński)
Na ławce rezerwowych pozostał Buczyński
Relacja z meczu poniżej.
Kiedy w 62 minucie spotkania czerwoną kartkę otrzymał Wypyszewski i drużyna gości wyszła na prowadzenie po skutecznie wykonanej jedenastce trudno było przypuszczać, iż ewentualny remis okaże się rezultatem przyjętym w obozie Unii z uczuciem głębokiego niedosytu. Paradoksalna sytuacja, ale żeby wyjaśnić ją możliwie jak najdokładniej postaram się pokrótce streścić przebieg całego spotkania.
Mecz z Tłuchowią był przysłowiowym spotkaniem o "6 punktów". Wygrana pozwalała zakotwiczyć w czołówce tabeli zarówno gospodarzom jak i gościom. Unia pokrzepiona dwoma zwycięstwami z rzędu nie rozpoczęła spotkania najlepiej. Dość powiedzieć, iż już po 20 minutach zdenerwowany serią niedokładnych zagrań Unitów trener wysłał na energiczną rozgrzewkę rezerwowych, chcąc jak najwyraźniej pobudzić podstawową "11". Zabieg ten przyniósł pożądany efekt, gdyż w 24 minucie po zagraniu piłki z prawej strony boiska ładnym strzałem z woleja "Goły" pokonał bramkarza gości. Był to jednak jeden z nielicznych pozytywnych momentów słabej w mojej ocenie pierwszej połowy spotkania w wykonaniu gospodarzy. Oddać trzeba zawodnikom z Tłuchowa, iż szukali swoich szans do zdobycia bramki, jednak formacja obronna Unii stawała w pierwszych 45 minutach na wysokości zadania. Wydawało się, że 15 minut spędzone w szatni pomoże chłopakom znaleźć odpowiedź na pytanie - co zrobić, aby podtrzymać passę zwycięstw do 3.
Po zmianie stron przez kilkanaście minut mieliśmy dość wyrównany obraz gry, jak się jednak okazało była to przysłowiowa "cisza przed burzą". W 58 minucie po zagraniu ręką w polu karnym jednego z zawodników Unii sędzia podyktował rzut karny dla Tłuchowii. Pewny strzał zawodnika gości doprowadził do wyrównania wyniku. Gospodarze nie zdążyli jeszcze ochłonąć po stracie pierwszej bramki, kiedy sytuacja stała się doprawdy nieciekawa. W sytuacji sam na sam z Wypyszewskim znalazł się gracz gości i próbując minąć go upadł na murawę. Na nic zdały się gorące zapewnienia Adriana o tym, że rękoma dotknął jedynie piłki. Po raz drugi w odstępie kilku minut sędzia podyktował "jedenastkę", co gorsza czerwoną kartkę obejrzał Adrian. W ekspresowym tempie w bramce pojawił się Sawicki, jednak nie zdołał zatrzymać wykonawcy rzutu karnego. 1:2, gra w 10 - wydawać by się mogło, iż sprawy potoczą się już tylko w niedobrym dla Unii kierunku. Zupełnie nieoczekiwanie okazało się, że sytuacja ta wyzwoliła w miejscowych pokłady zamaskowanej energii. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później w polu karnym nieprawidłowo zatrzymany został Niewiadomski i sędzia odgwizdał trzecią w przeciągu kilku zaledwie minut jedenastkę. Pewny strzał Kolasińskiego doprowadził do remisu. Unici nabrali wiatru w żagle, gra zaczęła naprawdę się zazębiać. Pojawiały się sytuacje do wyjścia na prowadzenie. Niestety, ani próby Tomka Lewandowskiego, ani też dynamicznie wejścia prawą stroną boiska Niewiadomskiego nie przynosiły rezultatu. Filmowa wręcz akcja Sawicki - Jóźwiak - Olejniczak, po której ten ostatni znalazł się przed bramkarzem gości, dynamiczy rajd "Lewego" w polu karnym zakończony mocnym uderzeniem, strzały zza linii pola karnego - wszystko to miało w sobie zalążek bramki. Bramki - która jednak nie padła. Po końcowym gwizdku sędziego trudno więc było odczuć w szeregach Unii radość z tego remisu. Rezultatu, który w pewnym momencie wydawał się być bardzo odległym.